Zamknij

Włocławscy strażacy są wzywani wszędzie tam, gdzie inni zawodzą

07:04, 22.09.2014 N.CH
Skomentuj fot. Krzysztof Osiński fot. Krzysztof Osiński

Dostali wezwanie do nietoperza, który wpadł do jednego z mieszkań. Rozcinają obrączki, gdy palce komuś spuchną. Łapią nawet zaskrońce. Do kotów na drzewach też jeżdżą. Nawet sarnę wyciągali z jednego z marketów. - Tam, gdzie inni zawodzą, wysyłają nas - mówią strażacy z Jednostki Ratowniczo-Gaśniczej nr 1 we Włocławku.

Praca strażaków to jednak nie bajka, choć zdarzają się nietypowe zgłoszenia wywołujące uśmiech na twarzy. Wiele obrazów, które widzieli zostaje w ich pamięci przez lata. Rzadko im ktoś dziękuje za uratowanie zdrowia i życia.

Kilka dni temu gasili pożar w bloku przy ul. Pogodnej. Strażacy wynieśli z zadymionego mieszkania kilkumiesięczne dziecko. Pisaliśmy o tym tutaj.  Na drugi dzień do jednostki przyjechał ojciec niemowlęcia, by im osobiście podziękować za pomoc.

- Takie chwile są niesamowicie budujące. Dają ogromną motywację do dalszej roboty. Uświadamiamy sobie wtedy, że ta praca ma sens - mówi bryg. Dariusz Krysiński, dowódca JRG nr 1 Komendy Miejskiej PSP we Włocławku.

Sukcesem zakończyła się także inna akcja, którą wspominają strażacy. Zostali wezwani do izby przyjęć włocławskiego szpitala. Na miejscu okazało się, że dziecko ma wkręconą dłoń w maszynkę do ręcznego mielenia mięsa. Dzięki specjalistycznemu sprzętowi strażaków udało się przeciąć urządzenie i uratować palce dziecka.

Wyjazdy do wypadków są dla nich szczególnie trudne ze względu na to, że zazwyczaj na miejscu są poszkodowani.

- Pamiętam jeden z wypadków drogowych. Pan był w bardzo kiepskim stanie. Nie będę opowiadał, jak wizualnie wyglądał, bo nie o to w tym chodzi. Przez cały czas jak przy nim byłem podawał mi numer telefonu do swojej żony, żebym zadzwonił i powiedział, że nic mu nie jest. Na szczęście przeżył - wspomina asp. Jarosław Kłudkowski, dowódca sekcji Komendy Miejskiej PSP we Włocławku.

Zdarzają się także sytuacje, których przebieg jest zaskakujący. Tak było kilka dni temu, gdy strażacy wraz z podnośnikiem pojechali na ul. Celulozową. Żona niepokoiła się o męża, który nie chciał jej wpuścić do mieszkania. Gdy mężczyzna zorientował się w powadze sytuacji, w końcu otworzył. Jak wspominają strażacy, kobietę witał w pozycji klęczącej i prosił o wybaczenie, bo w mieszkaniu przebywał z kochanką.

(N.CH)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(3)

daljadalja

17 0

ostatnio widziałem jak łapali faceta który musiał skakać z trzeciego piętra bo mąż pewnej pani zawczesnie wrócił do domu!!! 09:30, 22.09.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

poludniepoludnie

1 5

Spor lesna polana. Sprawdzic dokumentacje.albo wina urzednikow i jak zwykle nic z tego nie bedzie albo mieszkanca i go osadzic.nie moze byc tak ze to bedzie wina zbiorowa wszystkich mieszkancow 09:52, 22.09.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

tolitoli

3 0

strażacy!!! 19:49, 22.09.2014

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%